Ilość poradników na półkach każdej księgarni i teorii najróżniejszych ekspertów, dotyczących tego, jak skutecznie wychować szczęśliwe dziecko, a przy tym być szczęśliwym rodzicem jest tak ogromna i przytłaczająca do tego stopnia, że zadanie wydaje się być wręcz nieosiągalne. Do tego dochodzą okresowe mody, dotyczące sposobu i metod wychowywania oraz tego, jaki należy osiągnąć cel.
Za każdym z tych przewodników stoi z pewnością dobra intencja, ale gdy patrzysz na półkę pełną książek, gdy czytasz kolejny artykuł lub słuchasz porad kolejnego eksperta nie widzisz żadnej konkretnej pomocy. Wpadasz w panikę – podobnie jak bardzo wielu rodziców i zastanawiasz się, dlaczego wychowanie dzieci wiąże się z takim zamieszaniem i udręką? Dlaczego rodzicielstwo, które realizuje się od tysięcy lat, zanim powstały fora dyskusyjne dla mam i wyniki badań nad wychowaniem nagle stało się przyczyną kryzysu, lęku, braku satysfakcji także w innych obszarach życia?
Rodzice są w permanentnym stresie, co wpływa też na obniżenie satysfakcji małżeńskiej i zadowolenia z pracy.
Badacz Matthew Killingsworth prowadzi projekt, w którym śledzi poziom szczęścia ludzi, uzyskał następujące wyniki:
- Interakcja z przyjaciółmi jest bardziej satysfakcjonująca niż interakcja ze współmałżonkiem,
- Interakcja ze współmałżonkiem jest bardziej satysfakcjonująca niż interakcja z innymi krewnymi,
- Interakcja z innymi krewnymi jest bardziej satysfakcjonująca niż interakcja ze znajomymi,
- Interakcja ze znajomymi jest bardziej satysfakcjonująca niż interakcja z rodzicami,
- Interakcja z rodzicami jest bardziej satysfakcjonująca niż interakcja z dziećmi, które są na równi z nieznajomymi…..
Z powyższego badania wynika jednak, że to nie dzieci są problemem, ale oczekiwania i poprzeczka stawiana rodzicom. My, współcześni rodzice musimy improwizować, nie mamy żadnego skryptu, jednego wytyczonego szlaku, a to wywołuje kryzys w myśleniu o byciu rodzicem. Jak to się stało, że nie mamy żadnej mapy i dryfujemy? Przyczyn jest kilka:
- We wcześniejszych epokach dzieci pracowały i pomagały rodzicom, w gospodarstwach, fabrykach, młynach itp. Były uważane za aktywa ekonomiczne. Świat się zmienił i szczęśliwie uznano, że dzieci mają prawa, że najważniejsza jest ich edukacja. Szkoła stała się najważniejszym miejscem pracy dziecka. To zmieniło układ i dzieci przestały być źródłem pomocy fizycznej i ekonomicznej. Jeden z socjologów powiedział, że aktualnie dzieci są „ekonomicznie bezwartościowe, ale emocjonalnie bezcenne”. Zamiast pracować dla nas, my zaczęliśmy pracować dla nich.
- Okazało się, że jeżeli chcemy, żeby nasze dzieci odnosiły sukcesy, szkoła nie jest wystarczająca. Wiąże się to z dodatkową pracą rodzica, zapewnianiem możliwości udziału w zajęciach pozalekcyjnych, logistyką, dodatkowymi wydatkami, a do tego masą prac domowych, które musimy sprawdzić lub choćby nadzorować. Dzisiaj mamy, które pracują zawodowo spędzają statystycznie więcej czasu ze swoimi dziećmi niż mamy w czasach, kiedy kobiety zajmowały się jedynie wychowywaniem dzieci.
- Dodatkowym problemem jest fakt, że nie wiemy do czego tak naprawdę mamy przygotować nasze dzieci. Świat tak szybko się zmienia, zastanawiamy się czy i jaka część naszej wiedzy i doświadczenia może okazać się przydatna dziecku. Jedynie możemy mieć nadzieję, że nasze wysiłki się opłacą.
- Chcemy dla naszych dzieci wszystkiego – uczymy gry w szachy, żeby umiały myśleć analitycznie, zapisujemy je do drużyn sportowych, żeby nauczyły się współpracy, staramy się uczyć jak zarządzać finansami, budzić w nich zainteresowanie do nauki i ekologii, odżywiać się mądrze i budować relacje – a jednocześnie gubimy się w tym i nie radzimy sobie z ilością obowiązków.
Ale przypomnij sobie, czy Wy jako dzieci byliście przyjaźni środowisku i mieliście tak zróżnicowane zajęcia dodatkowe? A jednak idzie Ci całkiem nieźle w dorosłym życiu. Masz pracę, przyjaciół, płacisz podatki, troszczysz się o bliskich.
Dlaczego więc nie sięgniesz do doświadczeń, które masz i czemu nie sięgniesz przede wszystkim do intuicji, która krzyczy w Twoim sercu, podpowiadając jaką pójść drogą.
Wsłuchaj się w siebie, poczuj poruszenie serca. Wspaniałe wychowanie – idea, którą promuję to uważność, wrażliwość, wyczulenie na potrzeby dziecka, elastyczny sposób dostosowywania się do sytuacji. Akceptacja tego, co tu i teraz i spojrzenie na to, co najlepszego mogę w danej sytuacji zrobić. Nikt nie jest zawsze i wszędzie na 100%.
Kiedy urodził się mój syn pokochałam go od pierwszego spojrzenia. Miałam w głowie pełno przekonań o tym, jak powinniśmy go wychować, żeby był szczęśliwym i mądrym człowiekiem. Moje założenia w tym względzie zostały wielokrotnie wystawione na próbę i zweryfikowane. To powodowało, że wpadałam w panikę i często brakowało mi wiary w to, że jestem dobrą mamą. Podczas jednej z rozmów z zaprzyjaźnioną, bardzo doświadczoną położną usłyszałam, że teorie dotyczące pielęgnacji i wychowania dziecka zmieniają się średnio co 5 lat, a to ja jestem mamą, urodziłam i kocham swoje dziecko, znam je i „czuję” jak nikt inny, w związku z tym mam odpuścić, wsłuchać się w to, co mówi mi moja intuicja i czerpiąc z wiedzy teoretycznej i doświadczeń innych mam wybierać takie metody, które będą dawały najlepszy efekt. To działa.
Trudno jest poruszać się w nowych rolach mamy i taty, szczególnie takich, jakich oczekuje od nas szybko zmieniający się świat. Dlatego zamiast wyśrubowywać oczekiwania w stosunku do samych siebie i naszych dzieci, zatrzymajmy się na chwilę. Jeżeli nie ma jasnych reguł, skryptów i wytycznych co do podziału ról, zbudujmy nasz własny domowy rytm i cieszmy się nim. Dajmy sobie przestrzeń do tego, że każdy ma trochę inne predyspozycje i umiejętności. Stwórz swój własny rodzinny schemat, rozmawiaj, reaguj, wspieraj, wyznaczaj nowe drogi i cele, żeby móc cieszyć się wspaniałym wychowaniem dzieci i rodziną.
W tym całym zamieszaniu, niepewności, kryzysie jedno jest pewne, najważniejsze jest szczęście naszych dzieci, a my rodzicie jesteśmy strażnikami ich poczucia własnej wartości.
Jednak chęć wychowania szczęśliwego dziecka za wszelką cenę jest ogromnym ciężarem moralnym, a cel nie zależy tylko od naszych wysiłków. Myślę, że bardziej realnym i nieco łagodniejszym celem jest wychowanie dziecka, które w przyszłości będzie produktywne i będzie się kierowało zasadami moralnymi, w nadziei, że dobro wróci do niego, a nasza miłość da mu wsparcie i siłę do pokonywania trudności, co zaowocuje szczęśliwym i satysfakcjonującym życiem.
Jeżeli nie ma jasnych wytycznych i istnieją setki teorii wychowania wróćmy do tych pierwotnych – miłości, etyki pracy, przyzwoitości… Myślę, że jeżeli tak zrobimy, nasze dzieci będą w porządku w stosunku do siebie, świata i innych, a przy okazji my – ich rodzice również.
Zastanawiasz się jakimi wartościami się kierujesz? Tych kilka kroków pozwoli Ci przyjrzeć się jakie są twoje wartości i co chcesz przekazać swojemu Dziecku:
- Zaznacz z listy 5 wartości, które są dla Ciebie najważniejsze w życiu. (dorzucić listę wartości)
- Opisz swoje zachowania, które wspierają te wartości – np. Wartość: Szacunek. Zachowanie: Zastanawiam się czego naprawdę potrzebuję i z czym się zgadzam, a co dla mnie jest nie do przyjęcia – nawet, jeśli będzie to niepopularne.
- Opisz zachowania innych, które naruszają u Ciebie tę wartość – np. wymuszanie podjęcia decyzji, czy działań akceptowalnych dla otoczenia, itd..
Jeżeli chcesz popracować głębiej nad własnym rytmem macierzyństwa – zapraszam Cię do popatrzenia na moje programy wsparcia indywidualnego. Kliknij tutaj.